Z zamiarami często tak bywa, że za nic nie chcą zostać zrealizowane, z ulubieniem dają się raz za razem odkładać w czasie, aż ostatecznie... właściwie z moim zamiarem nie muszę martwić się żadną ostatecznością, gdyż jest nazbyt swobodny i takowa nie istnieje.
Okeej, dobra, w skrócie, zdjęć plenerowych brak. Jeszcze nad nimi pracuję, a dokładniej utknęłam na etapie wyjścia z domu ;D
Wracając do tytułowego tematu posta:
„Czysty lukier” skondensowany jest we wspomnianej przeze mnie w poprzednim poście pierwszej dalce – Zoe (Dal Furara (Frara)), poziom jej słodkości spośród wszystkich lalek, które ze mną mieszkają, jest zdecydowanie najwyższy ^^
Gdy tylko ją ujrzałam skojarzyła mi się z wyjątkowo uroczym aniołkiem, uosobieniem łagodności i wrażliwości, momentalnie przyszło mi na myśl pewne imię – jednej z pobocznych bohaterek książki „Siewca Wiatru” - anielicy Zoe.
Bynajmniej, nie utożsamiłam ją z tą postacią, kumplowanie się z Jackie i zarazem bycie naiwnym, i uległym, stanowczo nie idą ze sobą w parze. Czerwonowłosa zdeptałaby ją w sekundę na niezbyt godną opisu miazgę XD
Jakiś czas temu popełniłam sesję, przesyconą puchem, w roli głównej moja własna anielica Zoe ;)
Od razu zaznaczam – skierowanie obiektywu pod światło było zamierzone.
Bye-bye! =^_^=